Komitet Obrony Robotników (KOR)

5/5 - (4 votes)

Wyróżniał się też Komitet Obrony Robotników (KOR), którego celem było zawiązywanie więzi między robotnikami, a za którym opowiadali się pracownicy naukowi, grona studenckie. By docenić wysiłki ludzi pracujących, które nie były w ogóle zauważane i brane pod uwagę. Jak słusznie stwierdza Timothy Garton Ash, „był to przecież pierwszy przemierzony nad tak widoczna dotąd przepaścią most między robotnikami i intelektualistami polskimi”[1]. Początki działalności KOR-u przypadają na lata 70-te. Wielu aktywnych członków było aresztowanych i prześladowanych. Jednakże w drodze do przygotowanego przez władze procesu, mocą amnestii zwolniono nieoczekiwanie oskarżonych.

Wszystkie te elementy, które ograniczały wolność, wpłynęły na sposób przygotowywania akcji strajkowych. Były one dokładnie przemyślane i zorganizowane. (czy to w kwestii rozprowadzania i druku ulotek, a drukarnia mieściła się w Stoczni Gdynia, czy odejścia od miejsc pracy). Obowiązywała ścisła dyscyplina i ład. Działania członków Wolnych Związków Zawodowych pomagały w przebiegu strajku. Robotnicy nie potrzebowali żadnych dodatkowych argumentów do rozpoczęcia akcji protestacyjnej. Byli gotowi i zdeterminowani. Jednakże działania musiały być wewnętrznie zorganizowane. Ważnym krokiem było utworzenie Komitetu Strajkowego. W drugim etapie założono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, który skoncentrował się na przygotowywaniu 21 postulatów. „Pod egidą MKS-u pracowały duże sklepy, normalne funkcjonowały piekarnie, działał transport”[2].

Strajk był początkowo organizowany w celu  przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz postrzeganej jako silnej, o chłopskich rękach i stopach żołnierza[3] (kobiety, która –  jak sama wspomina –  o powstaniu Związków Zawodowych dowiedziała się z Radia Wolna Europa w 1978 roku, po czym od razu chciała się skontaktować z członkami opozycji)[4]. Po swoim zwolnieniu Walentynowicz kontaktowała się z Andrzejem Gwiazdą i Bogdanem Borusewiczem (członkami WZZ), którzy zajęli się przygotowywaniem do druku ulotek „strajkowych”. Pomysł strajku podobno powstał dnia 8 sierpnia 1980 roku, podczas świętowania przez członków Wolnych Związków Zawodowych, zwolnienia z więzienia Tadeusza Szudławskiego, który przygotował demonstracje z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja.[5] Powoli fabryki na terenie całego kraju wstrzymywały pracę żądając natychmiastowej poprawy warunków bytowych jak i złej sytuacji płacowej.

Początkowe rozpoczęcie akcji strajkowych wyznaczone było na 13 sierpnia, ale pomysł uległ zmianie Lech Wałęsa (jeden z organizatorów strajku) musiał odebrać swoją żonę wraz z nowonarodzonym dzieckiem ze szpitala[6]. Nowym terminem był 14 sierpnia o godzinie 5.30 nad ranem.  Niestety sam Wałęsa spóźnił się na rozpoczęcie akcji. Większość robotników znajdowała się  już przy kolejnych bramach stoczni.  Pomimo spóźnienia potrafił pociągnąć za sobą tłumy. „Wałęsa szybko przekonał wątpiących (…). Mówił szybko, nie tylko dlatego, ze taką miał naturę, ale również dlatego, ze miał poczucie uciekającego czasu”[7].

Pracownicy stoczni zgromadzeni w stoczni swoim przystąpieniem do akcji protestacyjnej, mieli o wiele więcej do stracenia, aniżeli ci których strajk bezpośrednio dotyczył. Karą dla  Walentynowicz i Wałęsy byłby brak powrotu  do pracy, lecz dla pozostałych duże prawdopodobieństwo jej utracenia. „Istotne jest to, że kilka tysięcy ludzi zatrudnionych na rannej zmianie, zdecydowało się przerwać pracę, porzucić swoje stanowiska i rozpocząć strajk okupacyjny (…).[8]

Przez cały czas istniały głębokie obawy, że skutki strajków z 1970 roku mogą się powtórzyć. Brano pod uwagę fakt, że strajk przyniesie niewspółmierne do wysiłku efekty weń włożonego. Panowała ogromna dezorientacja i zmienność nastrojów wśród grup pracowników. Stałymi elementami Stoczni Gdańskiej były przychodzące pod bramę kobiety z dziećmi (członkowie rodzin strajkujących) przynoszące żywność, bramy stoczni przyozdobione kwiatami, transparentami z wymalowanymi hasłami typu: „tylko solidarność i cierpliwość zapewni nam zwycięstwo”, oraz plakaty z wizerunkiem Papieża.

Gdy  doszło do zakończenia strajku wiele osób obrzucało Wałesę obelgami typu „kłamca” i „sprzedawczyk”. Zachowania te miały uświadomić, że istnieje nie tylko Stocznia Gdańska, ale również inne zakłady pracy, fabryki, których pracownicy są w stanie kontynuować strajk w celu przeforsowania swoich pomysłów i postulatów. Jedną z osób, która dała swój wyraz zaangażowania w kontynuację akcji protestacyjnej była Henryka Krzywonos, przewodnicząca motorniczych w Gdańsku. Strajk kontynuowano, pomimo iż część robotników rozeszła się już do domów.


[1] T. G. Ash, Polska rewolucja…, s.14.

[2] M. Kula, Solidarność w ruchu …,s.178.

[3] Szerz., R. Boyes, Nagi prezydent, Wyd. „Aneks”, Londyn 1995, s.62.

[4] Por., T. Jastrun, Życie Anny Walentynowicz, Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1995, s. 23.

[5] Szerz., R. Boyes, Nagi…, s 65.

[6] Szerz., tamże, s. 65.

[7] Szerz., tamże, s. 69.

[8] W. Giełżyński, L. Stefański, Gdańsk. Sierpień ’80, KiW, Warszawa 1981, s. 25.

Dodaj komentarz